- autor: Dante, 2009-11-11 15:40
-
Mecz rozegrany na naszym boisku przy ciągle padającym deszczu przypominał czasami mecz piłki wodnej. Nie zabrakło walki, ale i przypadku. Najważniejsze są punkty choć i gra szczególnie w drugiej połowie mogła się podobać.
Najpierw na prowadzenie wyprowadził nas Zielonka po strzale
głową i dośrodkowaniu z lewej strony. Potem Rzuchów wyrównał po
zamieszaniu w naszym polu karnym kiedy to kilka razy nie potrafiliśmy
dobrze wybić piłki aż w końcu trafiła ona do napastnika Rzuchowa który
wykończył akcję strzałem z kilku metrów. Mocnym i celnym strzałem z
rzutu wolnego z 25 metrów popisał się Borzucki, ale bramkarz Rzuchowa
Pietruszka na raty ale jednak zdołał chwycić piłkę.
Potem był kluczowy moment meczu kiedy to po dośrodkowaniu z lewej
strony Gajda strzelał głową na naszą bramkę a piłka stanęła w kałuży
wody przed liną naszej bramki. Rzuchów ciągle nacierał wyczuwając
szansę nawet na zwycięstwo. Wtedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego
bramkę na 2:1 zdobył Goralczyk, który na krótkim słupku lekko nogą
dotknął piłkę zmieniając jej kierunek lotu a ta wpadła do bramki.
Kontuzji po zderzeniu głową nabawił się Rusek co wymusiło zmiany
personalne i taktyczne. Do obrony przeszedł Węglorz, Zielonka na lewą
pomoc a na jego miejsce z ławki wszedł Ratajczak. Do przerwy wynik się
nie zmienił choć szanse były - na przykład okazja A. Goralczyka sam na
sam z bramkarzem jeszcze przed kontuzją Ruska. Po przerwie zaczęliśmy
spokojniej i bardziej uważnie z tyłu. Raz na prawej stronie urwał się
Ratajczak i posłał ostrego crossa na długi słupek na wbiegającego
Goralczyka, ale ten już na wślizgu nie zdołał trafić do bramki. Po
jednej z akcji piłkę w polu karnym dostał Węglorz z Widenką. Obaj nie
potrafili się zdecydować, który ma strzelić aż w końcu Węglorz lewą
nogą lekkim strzałem trafił w samo okienko bramki Rzuchowa. Czwartą
bramkę dorzucił Borzucki, który uderzył w swoim stylu, czyli lewą nogą
długi róg bramki po wrzutce Olka Goralczyka. Rzuchów prostymi środkami próbował stwarzać sobie
sytuacje. Między innymi poprzez prostopadłe piłki do napastników. Raz
im się udało i Kustos jeszcze obronił strzał, ale tylko odbił ją do
boku gdzie drugi zawodnik dobił ją do pustej bramki. W końcowych
minutach meczu szansę miał jeszcze Węglorz ale minimalne chybił obok
słupka oraz wtedy też padła ostatnia bramka autorstwa Bugli po wrzutce
Ratajczaka i główce tego pierwszego.